Sponsorzy główni:
Miejski Klub Sportowy Ślepsk Malow Suwałki

Beata Harasimowicz: "Wszystko musi być poukładane"

28 lut 2023 | 10:25

Kobieta, matka, babcia, pedagog, koleżanka, prezes, organizator. Zawsze uśmiechnięta, zorganizowana i przygotowana, skupiająca się na detalach. Człowiek od zadań specjalnych z ciągłym apetytem na więcej. Nie boi się żadnych wyzwań, to jej codzienność. W Elektromil SALSLidze koleżanka, której nie widać na boisku, ani na słupku sędziego, ale jest obecna na każdym meczu i czuwa nad jego przebiegiem.

W tej rozmowie poruszę tematy związane z Elektromil SALSLigą, Ślepskiem Malow Suwałki i brakiem wolnego czasu. Zadam także kilka pytań dotyczących bezpośrednio mojej rozmówczyni - Beaty Harasimowicz, prezes Stowarzyszenia MKS Ślepsk Malow Suwałki, organizatora Elektromil SALSLigi.

Edyta Wojtach-Miezianko: Zacznijmy od początku! Chcemy poznać Ciebie bliżej, więc powiem, że wywiad jest o Tobie, a nie z Tobą. Może się nie przestraszysz… Przecież się znamy! Kiedyś w tajnym e-mailu, tajnym znaczy niedostępnym dla organizatora, nazwano Ciebie sercem rozgrywek. Zawsze wszystko jest uporządkowane, spójne i dobrze zorganizowane.

Beata Harasimowicz: Dziękuję, jest mi bardzo miło, że tak o mnie myślicie. Sportem zajmuję się całe życie. Jestem organizatorką imprez sportowych od 20 lat i może dlatego to wszystko tak dobrze wychodzi… ale też lubię planować i tworzyć. Patrzeć jak projekt, który realizuję, rozwija się.

E: Trzeba przyznać, że nasza amatorska liga bardzo ewoluowała, rozrosła się, trochę nabrała nowego kształtu, ale zmienia się w bardzo dynamiczny i pozytywny sposób.

B: Muszę przyznać, że mózgiem całej operacji jest Wojciech Winnik, który zawsze ma fajne pomysły, a my jako organ wykonawczy próbujemy je wdrażać. To dzięki naszym (czyt. administracja Ślepsk Malow Suwałki) wspólnym staraniom wszystko idzie w dobrym kierunku. Cierpliwość to dobra cecha.

E: Z racji tego, że ja także zawsze byłam blisko tej ligi próbowałam przypomnieć sobie ile zespołów było na początku - doliczyłam się 8 zespołów w 2015 roku. Jak to wyglądało przez te lata?

B: Można powiedzieć, że amatorska liga w Suwałkach działa od 20 lat. Zmieniały się miejsca, organizatorzy. Niektórzy nasi zawodnicy występują tak długo ile ona trwa. Pozdrawiamy przy okazji organizatorów poprzednich edycji. Przede wszystkim Marka Klimaszewskiego i nauczycieli z „Ekonomiaka”, bo chyba tam wszystko się zaczęło. Teraz działamy pod patronatem Ślepska Malow Suwałki i przy wsparciu firmy Elektromil. To dzięki nim mogliśmy rozwinąć skrzydła.

E: Myślisz, że to za sprawą naszego lokalnego, plusligowego zespołu Ślepsk Malow Suwałki siatkówka cieszy się tak ogromnym powodzeniem i zainteresowaniem?

B: Po części tak. Myślę, że to taka reakcja łańcuchowa – kibic, zawodnik, pasjonat gry w siatkówkę. Elektromil SALSLiga to często rodziny kibicujące na trybunach - żony, mężowie, rodzice, dziadkowie. Czynniki - klub, siatkówka, kibice, rodziny, pasja, dobre widowisko, świetnie spędzony czas - to taki motor siatkówki w tym mieście.

E: Czy pamiętasz, która to już edycja SALS?

B: Ogólnie, tak jak wspominałyśmy liga z przerwami działa od 20 lat. Z klubem Ślepsk Malow Suwałki to 7 edycja. Zaczynaliśmy w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji w Suwałkach, a głównym prowadzącym był Marcin Orzechowski, którego gorąco pozdrawiam, mecze sędziowali wówczas zawodnicy Ślepska Suwałki. Gdy przeszliśmy do Hali Sportowo-Widowiskowej „Suwałki Arena” o pomoc w sędziowaniu poprosiłam Szymona Łoszewskiego, z którym współpracowałam prowadząc Powiatowy Szkolny Związek Sportowy. Następnie dołączyła do Szymona kolejna sędzina, mowa o Annie Grygoruk, a teraz mamy 9 sędziów z którymi stale współpracujemy. Tutaj muszę zaznaczyć, że weszliśmy we współpracę z sędziami Podlaskiego Związku Piłki Siatkowej i zorganizowaliśmy w Suwałkach 3 edycje szkolenia dla sędziów. A właściwie zrobiła to Marta Aneszko, która jest chyba najlepszą prowadzącą takie kursy. Dziękuję Marta za wsparcie!

E: Zdecydowanie! Potwierdzam, Marta jest do tego stworzona! Zauważyłam, że z roku na rok do rywalizacji przystępują coraz silniejsze zespoły, a poziom zdecydowanie rośnie. 

B: Tak, bardzo się cieszymy z tego powodu. Zawodnicy mieszają się, uaktywniły się nasze służby: policja, wojsko, straż pożarna, zakłady pracy, nawet trenerzy Ślepska Malow Suwałki. Mamy zespoły spoza Suwałk - z Ełku, Olecka, Augustowa, Gołdapi, Szypliszk, Sejn. Pierwsza liga gra na naprawdę wysokim poziomie. Nie ma czego się wstydzić.

E: W lidze uczestniczą także zespoły, które śmiało możemy nazwać jako wierne SALS od początków jej istnienia. Są również zawodnicy, którzy mimo, że grają w innych drużynach, są z ligą od pierwszego meczu. To prawdziwi miłośnicy siatkówki. 

B: To wspaniałe. Myślę, że zespół Elektromilu ma najdłuższą historię. Ale są też zawodnicy, którzy pamiętają jeszcze salę z „Ekonomiaka”, Zielnej, czy I Liceum Ogólnokształcącego. Świadomość swojej fizyczności i dbanie o siebie daje rezultaty. Mamy graczy po 50- tce, którzy świetnie dają sobie radę z młodymi.

E: W tym roku mamy też silną ekipę młodych siatkarzy: SUKSS, UKS Maratończyk Ełk i UKS Jantar Gołdap - to dla nich fajny sprawdzian gry, ale też wyższego poziomu adrenaliny w konfrontacji ze starszymi zespołami.

B: Tak, to są trzy młode zespoły, dla których ta liga jest fajnym testem, ale też możliwością ogrania się. W naszym województwie, zwłaszcza po pandemii, jest niewiele klubów sportowych, a województwo warmińsko-mazurskie to bardzo duża odległość do przejechania np. dla Gołdapi. Dlatego trenerzy zdecydowali się dołączyć do nas.

E: A Ty? Próbowałaś swoich sił na boisku siatkówki? 

B: Nigdy… (śmiech). Zawsze występuję w roli organizatora imprez sportowych. Siatkówka nigdy nie była moją mocną stroną chociaż przy domu w ogrodzie zawsze mieliśmy boisko do siatkówki i moje obie córki grają całkiem nieźle. Kamila, czyli młodsza z nich, grała w drużynie akademickiej, a teraz w firmowej.

E: Jak to jest po drugiej stronie? Trudno jest zorganizować takie przedsięwzięcie jak SALS?

B: Z Wojtkiem Winnikiem i przy wsparciu Klubu nie jest to trudne. Bez niego i klubowych środków byłoby z pewnością o to bardzo ciężko.

E: W takim razie… Które kwestie były lub są najtrudniejsze, a które najłatwiejsze w organizacji?

B: Zbliżamy się do końca sezonu, więc większość trudności mamy już za sobą, jednak największym problemem jest zawsze terminarz. Mamy 3 ligi, ustalamy dni meczowe Elektromil SALSLigi w połączeniu z terminami meczów PlusLigi, treningami Ślepska Malow, ich występami w siatkarskiej ekstraklasie. Ślepsk Malow Suwałki gra i trenuje na tarafleksie, a Elektromil SALSLiga potrzebuje trzech boisk na dużej hali już bez tarafleksu, więc musimy go zdejmować, a potem nakładać. Do tego potrzebujemy kilku sprawnych mężczyzn i pieniędzy na taśmy do podklejenia wykładzin. Naszym klubowym kierownikiem technicznym jest Zbyszek Szyperek i dzięki jego organizacji całkiem sprawnie to wszystko wychodzi, jednak są to koszta dla klubu.

E: Dużo ludzi generuje zawsze wiele odrębnych zdań i pomysłów. Czy coś byś zmieniła w ligowym regulaminie, aby było prościej?

B: Wcześniej rozgrywki planowaliśmy z Wojtkiem, potem na początku sezonu zaczęłam zapraszać do udziału w pracach nad regulaminem wszystkich kapitanów grających zespołów. To z nimi teraz tworzymy, omawiamy, dyskutujemy nad zasadami, jakie będą obowiązywały. Każdy ma możliwość coś wnieść do regulaminu i wnosi. Każdego sezonu coś zmieniamy, aby każdy był zadowolony. Myślę, że regulamin jest na tyle dobry, że w oparciu o obecny możemy planować przyszły sezon.

E: Myślę, że przyszły sezon też będzie należał do Elektromil SALSLigi, bo nie wyobrażam sobie, aby mogło jej zabraknąć.

B: Jesteśmy na etapie rozmów z władzami miasta, ale to wszystko jeszcze przed nami. Teraz skupiamy się na fazie play off, zakończeniu – nagrodach i statuetkach. Kto tym razem zostanie mistrzem? Bo chętnych do zwycięstwa jest kilka zespołów.

E: Jesteś związana z suwalskim sportem od dawna. Obecnie działasz w administracji Ślepska Malow Suwałki, jesteś prezesem Stowarzyszenia MKS Ślepsk Malow Suwałki, działasz w Suwalskiej Radzie Sportu, bierzesz udział w różnych sportowych projektach. Właściwie, to nie jest etat na 8 godzin z wolnym weekendem, bo Ty cały dzień, cały czas jesteś w pracy.

B: Tak naprawdę to z biegiem lat odpadły różne projekty. Teraz mam szkołę, klub, a większość sportowych projektów jest już przeszłością. Ale rzeczywiście był to bardzo aktywny czas. W momencie, w którym odejdę na emeryturę, będę miała co wspominać. Teraz moim projektem, który pochłania moje serce jest rodzina i moje ukochane dwie wnuczki.

E: Jak intensywny, pod względem zajęć, jest Twój czas?

B: No cóż… Im więcej pracuję, tym bardziej wszystko jest poukładane… „Bardzo…” (powiedział Daniel Bobrowski, który przysłuchiwał się rozmowie).

E: Moja kochana mama, kiedy pojawiła się moja córka, a jej wnuczka Marysia (pozdrawiam cieplutko), zupełnie oszalała na jej punkcie i zgubiła matczyne instynkty na rzecz babcinych. Podobno to zupełnie inna miłość i raczej nie jest to zrozumiałe dla osób, które nie są babciami ani dziadkami… U Ciebie też tak jest?

B: Tak! Dziewczynki są na pierwszym miejscu. Jedna ma 5, a druga 3 latka i chociaż małe to z silnymi charakterami. Teraz uczymy się wspólnie życia na nowo. Masz rację, to zupełnie inne uczucie, niż matczyne. A wiesz czym się różni? Tym, że cały obowiązek wychowania spada na rodziców, a babcia daje tylko miłość!

E: To jesteś prawdziwą babcią! Gratulacje! Poza wnusiami, gdzie w takim razie i jak ładujesz akumulatory? Kiedy łapiesz balans pomiędzy pracą, gdy masz czas wolny? Gdzie i jaka jest strefa twojego komfortu? Dobra książka? Film? Rower? Dalej oglądasz siatkówkę?

B: Dobra książka, film, ale przede wszystkim kulinaria na słodko. Uwielbiam piec ciasta i obdarowywać innych. Chodzę na basen, tai-chi, a w czasie pandemii zrobiłam kurs treningu mentalnego. To coś, co zrobiłam tylko dla siebie i bardzo mnie to postawiło na nogi. Niezwykle energetyczne przeżycie! Poznałam siebie, swoje potrzeby, emocje. Gdy wcześniej ktoś pytał o czym marzę - to nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Wydawało mi się, że nie mam marzeń. A teraz widzę ile ich miałam i ile się spełniło. Zbudowałam siebie na nowo. I mówię Wam! Trzeba marzyć, bo większość marzeń można spełnić.

E: Ja chyba też pomyślę o takim kursie… Dobrze stawiałam na relaks w kuchni, przy wyrabianiu i wypiekaniu najsmaczniejszych ciast w Suwałkach ze szklaneczką dobrego wina w ręku z muzyką R&B w tle… 

B: Tak! Dobrze mnie znasz! Chociaż nie wiem czy najsmaczniejszych w Suwałkach.  Chleb piekę jednak całkiem niezły!

E: Co jest Ci bliższe? Nasza piękna Suwalszczyzna czy jakiś wypad na gorącą plażę Hiszpanii? Czy masz jakieś swoje miejsce, do którego wracasz co roku? Jak spędzasz wakacje?

B: Może nie co roku, ale Krynica Morska to mój kierunek. Chociaż przez wiele lat Krynica przegrywała z naszymi jeziorami.

E: Czyli można powiedzieć, że wnuczusie sprawiają, że jesteś szczęśliwa, bez względu na to, co dzieje się w Twoim życiu?

B: Zdecydowanie! Córki i wnuczki są motorem mojego życia. Każda z nas mieszka w innym miejscu. Spotykamy się przeważnie u Elizy na wsi i gdy wyjeżdżamy to już planujemy kolejne spotkanie, rzeczy do zrobienia. One tak jak ja - nie stoją w miejscu.

E: Gdyby Twoje życie potoczyło się inaczej jaką inną karierę / dziedzinę byś wybrała? Jaki masz ukryty talent? Zaskoczysz mnie? Co jest Twoją „supermocą”?

B: Myślę, że byłabym wykwalifikowanym szefem kuchni albo trenerem mentalnym. Zawsze mnie do tego ciągnęło. Nie planowałam jednak swojego życia. Ale wiesz… Idziesz, spotykasz ludzi i raptem zaczyna coś się wydarzać. Ostatnio znalazłam taki cytat: „Naszą podstawową życiową potrzebą jest spotkanie kogoś, kto sprawi, że zrobimy w końcu to, na co nas stać.” Spotkałam kilka takich osób, które ukierunkowały moje życie.

E: Co motywuje Ciebie do wstania rano z łóżka?

B: Chyba właśnie ludzie. Moje córki, koleżanki i koledzy z pracy. Z przyjemnością idę rano do szkoły w której pracuję, bo wiem, że jestem dla nich tak samo ważna jak oni dla mnie. I tak samo jest z klubem – jeśli nie możesz zrobić czegoś sam, to zrobisz to z zespołem i taki zespół właśnie tworzymy. Nie ma dla nas rzeczy trudnych! Tak mi się trafiło, że mam świetnych ludzi wokół siebie, mogę z nimi pracować, działać, śmiać się i tańczyć, robić coś kreatywnego. Mam to szczęście.  Do wstania rano z łóżka najbardziej motywuje mnie mój pies.

E: To jeszcze wrócę do siatkówki, czytałam ostatnio takie stwierdzenie: „Gdyby siatkówka była łatwa to nazywałaby się piłką nożną”.

B: W odpowiedzi posłużę się cytatem: „Siatkówka, zwłaszcza ta dobra, ma w sobie tyle samo ze sztuki co z nauki. Podobnie jak architektura i muzyka”.

E: Beata, bardzo dziękuję. Fantastycznie się z Tobą rozmawia. Życzę Ci jak najwięcej czasu dla siebie, spełnienia marzeń, realizacji i do zobaczenia na meczach! 

Rozmawiała: Edyta Wojtach-Miezianko