SALS / Wywiad z Konradem Giczewskim - MKS Ślepsk Malow Suwałki

SALS / Wywiad z Konradem Giczewskim
Kontynuujemy serię, w której przedstawiamy sylwetki zawodników Suwalskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki, a którzy to otrzymali nagrody indywidualne w poprzednich edycjach. Oto kolejna z nich!
Kontynuujemy serię, w której przedstawiamy sylwetki zawodników Suwalskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki, a którzy to otrzymali nagrody indywidualne w poprzednich edycjach. Oto kolejna z nich!
Najlepszy atakujący SALS 2017/2018, zawodnik Elektromilu, urodzony sportowiec. Mimo, że w siatkówkę gra amatorsko, to jego zasięg w ataku ma zawodową wysokość. Siatkówka to jedna z jego największych pasji, zaraz po fotografii. Inżynier, technolog, pasjonat sportu. O siatkówce, sporcie, fotografii i kalistenice rozmawiam z Konradem Giczewskim.
Edyta Wojtach-Miezianko: Konrad – według World Sports Encyklopedia – na świecie jest około ośmiu tysięcy dyscyplin sportowych… Dlaczego zakochałeś się w siatkówce?
Konrad Giczewski: Gdy byłem młody, szukałem swoich pasji i zainteresowań nie spodziewałem się, że będzie to siatkówka. Przeplatało się wiele aktywności, od takich podstawowych jak bieganie, piłka nożna i obowiązkowe ćwiczenia na WF przez dodatkowe bardziej ekstremalne po godzinach szkoły: deskorolka, parkour, akrobatyka. Z perspektywy czasu wiem, że to nie sama dyscyplina jest pasjonująca lecz ludzie z którymi tę pasję dzielisz. Najlepszych kompanów, jak dotąd, odnalazłem właśnie w siatkówce. Siatkówka to aktywność, która nie wybacza błędów… Zwróćcie uwagę, że to jeden z niewielu sportów gdzie kontakt tylko poprzez odbicie, a nie chwytanie czy toczenie piłki. To uczy dokładności i precyzji, a jej w życiu ciągle mało…
E: Czy istnieje jeszcze inna dyscyplina sportu, którą z taką energią, pasją i zacięciem uprawiasz? Zaskoczysz czytelnika?
K: Ciężko mi jest pozostać przy czymś jednym i nie próbować, odkrywać nowych dyscyplin. Jest ich tak wiele, że testując kolejne z pewnością wyniosę coś co będzie
mnie jeszcze rozwijać. Aktualnie, aktywności w których się realizuję ciężko opisać jakąkolwiek nazwą. To zlepek tego co trenowałem dotychczas m.in. z parkoura. Parkour i akrobatykę trenowałem z wyśmienitą suwalską ekipą AllStars. Z tych dyscyplin wyniosłem wiarę w swoje umiejętności, pozbycie się strachu i zrozumiałem, że lot głową w dół wcale nie musi być niebezpieczny. Stojąc teraz na boisku, gdy dzieli mnie z rywalem siatka nie mam obaw i staram się robić to co do mnie należy, najlepiej jak potrafię. Wspomniałaś o wyskoku, to akurat zabawne, bo nigdy nie trenowałem tego aby skakać wysoko. Jestem przekonany, to efekt zajawki jaką była jazda na deskorolce. I właśnie dlatego nie poprzestaję szukać nowych zajawek, wyciągam z nich właściwą dla mnie cząstkę i implementuje do swojej gry.
E: W poprzedniej edycji SALS zostałeś oceniony i wybrany na najlepszego atakującego edycji. Tytuł godny, zacny i w 100 % zasłużony. Czy ta nagroda była dla Ciebie
zaskoczeniem?
K: Zdecydowanie tak, nie często zdarza się mi zdobywać nagrody indywidualne, więc takie wyróżnienie smakowało wyjątkowo dobrze. W grze zespołowej nastawiony byłem zawsze na pełne wsparcie drużynie, pozycja przyjmującego, którą reprezentowałem właśnie na tym polega. Dostarcz idealnie na paluszki, a później wykończ. Najwyraźniej tym razem lepiej mi szło właśnie wykańczanie.
E: Grasz w Elektromilu, to bardzo sympatyczna drużyna, ale przede wszystkim fantastycznie grająca w siatkówkę, zawsze stała na podium. W tym roku oczywiście
również o nie walczycie. Chcecie poprawić wynik z poprzedniej edycji?
K: Swoją grę opieramy na dobrej zabawie i nie wariujemy na punkcie wygranych za wszelką cenę. Zdarzają się potknięcia, tak jak chociażby w pierwszym meczu, w którym podzieliliśmy się punktami z SUKSS-em. Niemniej aspiracje i ambicje zawsze pchną do zwycięstwa. Damy zatem z siebie wszystko aby poprawić swoją grę na jeszcze lepszą.
E: To Twój drugi sezon w Elektromilu i gracie raczej nie zmienionym składem. Świetnie się rozumiecie na boisku, gracie bardzo dojrzałą siatkówkę, jesteście zgrani
a gra sprawia Wam przyjemność. Jaka jest wasza metoda na sukces?
K: Jest jedna złota zasada, której trzymamy się ciągle. Nie kłócimy się. Każdy gra z pewnych powodów dla siebie. Chce udowodnić sobie gdy stojąc na boisku
wie, że jest tu nie przypadkowo, a gdy każdy osiągnie samospełnienie wtedy drużyna gra jak z nut. Ot cały sekret…
E: Zaryzykujmy… Jakie, Twoim zdaniem, będzie podium tej edycji?
K: Przy tak równo obsadzonych zespołach ciężko jest wybrać finalistów. Wszystkim drużynom życzę, aby swoją grą wspięły się na wyżyny i walczyły o najwyższy stopień podium.
E: Pierwsze mecze pokazały, że jesteście drużyną bardzo zgraną, waleczną, ale też potraficie skoncentrować się na grze i konsekwentnie dążyć do wygranej. Ograliście
3:0 trzykrotnego Mistrza SALS Straż Pożarną i ALP.
K: 3:0… brzmi to tak, jakby to było łatwe zwycięstwo, ale wracam do tego spotkania i widzę to, jak przy wyniku 5:1 dla rywali bierzemy pierwszy czas. Kubeł zimnej wody w przerwie i dopiero wtedy zaczęliśmy grę na swoich zasadach. Straż i Alp to świetny doświadczony zespół i owszem zwycięstwo smakowało wyjątkowo, lecz my się jeszcze nie najedliśmy…
E: Jak oceniasz rywali i poziom sportowy tej edycji SALS?
K: Co edycja to zaskoczenie, nowe twarze, nowe zespoły, nowe umiejętności. Widać ogromny postęp w siatkówce suwalskiej. Poziom jest bardzo wysoki, od wielu nawet młodszych graczy można się jeszcze wiele nauczyć.
E: Według mnie w tym roku macie bardzo duże szanse na podium.
K: Dziękujemy za wiarę w Nas, zrobimy wszystko co w Naszej mocy, aby spełnić te oczekiwania. Z pewnością jest to wyzwanie, a my jak pokazaliśmy wcześniej lubimy je podejmować.
E: To jest Wasz cel na tą edycję?
K: Wyeliminować błędy, które popełniliśmy wcześniej i dawać wszystkim przyjemność z gry oraz oglądania Nas w potyczkach ligowych.
E: Konrad, znamy się z boiska i wiem, że jesteś siatkarzem super uniwersalnym, wielozadaniowym. Dobrze czujesz się w roli atakującego?
K: Bardzo dobrze się czuję i ostatnio zadaje sobie pytanie: dlaczego wcześniej się na to nie zdecydowałem? Świetna pozycja na boisku, staram się ją odkrywać i widzę, że zmienia ona zupełnie obraz całej gry. Szczególnie II linia, rewelacja.
E: Czy pomaga Ci w siatkówce inżynierskie podejście do rozwiązywania problemów?
K: Zastanawiam się gdzie widziałaś tę frazę? (śmiech) Jestem typem analityka, lubię słuchać bardziej doświadczonych i wyciągać z tego odpowiednie wnioski. Walczę sam ze sobą na boisku już ok 14 lat, wciąż analizuję co robię źle i co mam zrobić aby to poprawić. Efekty mojego inżynierskiego podejścia możecie zobaczyć podczas gry. Oceńcie sami.
E: Twoja przygoda z siatkówką nie zaczęła się od młodych lat szkoły podstawowej z dwugodzinnym odbijaniem o ścianę, jaka jest Twoja historia?
K: Przygoda rozpoczęła się od pobytów na wsi i odbijania twardą piłką przez bramę drewnianą – mojego wzrostu. Rodzeństwo miało łatwiej, bo byli wyżsi o co najmniej głowę, jak nie dwie. I tak odbijaliśmy w wolnej chwili przez pół wakacji. Oczywiście to oni wygrywali. Wtedy nauczyłem się odbijać sposobem dolnym, miałem jakieś 10 lat.
E: Konrad, ze sportem właściwie obcujesz na co dzień, ponieważ biegasz, grasz w siatkówkę, ćwiczysz, uprawiasz street workout, interesujesz się i ćwiczysz akrobatykę. Czy kalistenika, czyli ćwiczenia z wykorzystaniem własnej masy ciała, pomaga Ci zachować równowagę, zwinność i koordynację na boisku?
K: Tej aktywności już nie ma tak wiele, choć nie ukrywam, że sprawia mi ogromną radość powrót do sportów bardziej ekstremalnych. Akrobatyka przeplatała
się w moim życiu już wiele lat temu i po prawie 4 letniej przerwie spowodowanej kontuzją spróbowałem wrócić. Fizycznie wciąż czuje się przygotowany, a ostatnio
okazało się, że ewolucji takiej jak salto w tył się nie zapomina, a w zasadzie ciało jej nie zapomina. Kto wie, może uda się wrócić do rytuału w którym każde wejście na boisko poprzedzone było właśnie saltem?
E: A co z tą fotografią? Co robisz w czasie wolnym?
K: Fotografia uzupełnia moje życie z innej, przeciwnej strony. To hobby indywidualne, w którym „sukces” w tym przypadku dobry kadr zależy od początku do końca wyłącznie ode mnie. Staram się w tym zanurzać w miarę gdy czas pozwoli. Fotografia wycisza, uczy cierpliwości, a to później skutkuje opanowaniem podczas wielkich emocji na boisku. Taki wewnętrzny azyl.
E: Konstruujesz jakiś pojazd na off road into adventure? Składasz motocykl, może jakiś crossowy?
K: Motocykli nie buduję, a jedynie użytkuję. Spełniając swoje marzenie z dzieciństwa pozwoliłem sobie na pierwszy jednoślad. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo można doświadczyć wielu emocji i porządnej dawki adrenaliny.
E: Można porównać tą adrenalinę przy jeździe motorem z grą w siatkówkę?
K: Porównać to może nie, bo każda z tych czynności daje duży zastrzyk endorfin na swój sposób. Z motocyklem jest łatwiej, bo już nie trzeba 11 graczy, boiska i piłki.
E: …czyli mimo wszystko widzimy się na nowej hali Suwałki Arena na meczach Ślepska Malow Suwałki?
K: Oczywiście, że tak, a zwłaszcza mając na uwadze fakt, że nasza suwalska drużyna staje w szranki z zespołami klasy światowej chętnie będę uczestniczył w tych
widowiskach. Marzę jednak bardziej o możliwości skonfrontowania swoich umiejętności z drużyną Ślepska Malow Suwałki…
E: Bardzo dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za Elektromil.
Rozmawiała: Edyta Wojtach-Miezianko
Foto: Konrad Giczewski